Pewnego dnia Pani poprosiła nas, abyśmy przynieśli do szkoły małe słoiczki. Wszyscy byli bardzo ciekawi do czego nam one posłużą. Pani pokazała nam torebkę pełną fasoli, gaziki i cieniutkie gumki recepturki. Niektórzy z nas widzieli wcześniej, jak starsze dzieci urządzały hodowlę fasoli, więc wszystko już było jasne!
Nie mieliśmy jednak pojęcia, ile magicznych sił (minerałów i witamin) mieści się w takim małym ziarenku! Nasze fasolki nie potrzebowały nawet ziemi. Wystarczyły im promienie słońca wpadające do klasy i systematyczne nawadnianie aby rosły jak na drożdżach. Doglądaliśmy naszej fasolkowej hodowli co rano i sprawdzaliśmy jak się rozwijają pędy.
Kiedy fasolki miały już długie korzenie i łodyżki przesadziliśmy je do donicy z ziemią. Po jakimś czasie nastąpiła kolejna zmiana: poszukaliśmy naszym fasolkom zaciszne miejsce w kąciku naszego boiska. Tam nawet doczekaliśmy się, że fasola zakwitła jeszcze przed naszymi wakacjami.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz